Do napisania tego posta skłoniła mnie sytuacja jaka
wydarzyła się w dniu wczorajszym podczas porannego spaceru w drodze do pracy.
Sytuacja miała miejsce koło Królikarni szłam z Pefo, który był w uprzęży i
zapięty na smycz, kiedy nagle pojawił się duży czarny pies w kagańcu, jego
pyszczek był cały zaropiały od wrośniętego w skórę kagańca pies od razu rzucił
się na Pefo zaczęłam rozglądać się za właścicielem niestety zorientowałam się,
że pies jest sam. W jednej sekundzie odpięłam Pefo ze smyczy aby ułatwić mu
wysbodzenie się spod ciężaru psa….
Kiedy przeszliśmy kawałek zobaczyłam spacerujących z psami
ludzi zapytałam: Czy nie orientują się kto jest właścicielem psa? Jedna z Pań
odpowiedziała mi, że: właściciela to ona nie zna ale wie w którym domu ten pies
mieszka, niestety numeru mieszkania nie zna. Raczyła mnie też poinformować, że
ten pies to często tu tak sam biega, jest w kagańcu bo jest agresywny.
Odpowiedziałam: Że to już zdążyłam zauważyć, zapytałam też dlaczego nie
zadzwonią na policję lub po straż skoro nie jest to pierwszy raz? Niestety
pozostało to bez odpowiedzi. Sytuacja ta pokazuje jak bardzo nieodpowiedzialni
potrafią być właściciele psów… pokazuje też bezduszność i brak reakcji innych
spacerujących z psami ludzi, którzy mimo, że boją się o swoje psy ponieważ
odganiali czarnego psa, bądź gdy mieli małego swojego brali go na ręce, co też
wydawało mi się niezbyt mądrym rozwiązaniem gdyż pies mógł skoczyć na człowieka
i go przewrócić… Gdyby czarny pies w kagańcu nie odszedł w trosce o swojego psa
sama podjęłabym interwencję dzwoniąc na policję, aby w przyszłości uniknąć
podobnej sytuacji…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz