czwartek, 29 listopada 2018

Ostatni dzień 29.11.2018 r....

Szanowni Państwo nigdy nie przypuszczaliśmy, że życie napisze nam taki scenariusz, że dzień 29.11.2018 będzie naszym ostatnim wspólnym dniem.... że nie będzie już kolejnych wspólnie spędzonych chwil... dziękujemy Wam że śledziliście naszą wspólną drogę przez życie...

Pefo gdy ponad osiem lat temu przemierzałam z Tobą po raz pierwszy trasę z Katowic do Warszawy, nie przypuszczałam, że rozstanie będzie tak ciężkie, nawet mimo tego, że od ponad roku miałam tą świadomość, że walczysz z nieuleczalną chorobą i w jakiś sposób powinnam przywyknąć do tej sytuacji. Fakt z jednej strony dzięki temu przyzwyczaiłam się do myśli, że kiedyś Cię stracę, ale z drugiej strony nauczyłam się o Ciebie walczyć... Nauczyłam się Tobą cieszyć każdego dnia i walczyć o każdy kolejny… Gdybym dziś stanęła przed tymi wszystkimi wyborami, które musiałam podejmować, podjęłabym dokładnie takie same decyzje…, niczego nie żałuję i nadal uważam, że warto było podejmować tę walkę o Twoje życie... Mimo, że kosztowało mnie to wiele, przede wszystkim emocjonalnie i życiowo... to najtrudniejsze decyzje i walka, jaką przyszło mi podejmować… Niewiele osób było wstanie zrozumieć, dlaczego od przeszło roku moje życie podporządkowałam Tobie i absolutnie wszystko, co robiłam było robione pod Ciebie, ale nie żałuję tego i zrobiłabym to jeszcze raz... Zawsze byłeś i pozostaniesz moim przyjacielem, wspierałeś mnie przez ponad osiem lat…
Dziś drogi przyjacielu pragnę Ci podziękować i przeprosić …
Podziękować za to, że mogłam spędzić z Tobą przeszło osiem wspaniałych lat, że zawsze byłeś obok mnie, gotowy nieść wsparcie o każdej porze dnia i nocy…. Dzięki Tobie spałam spokojnie i budziłam się na czas… Ile to razy ochroniłeś mnie od zguby dokumentów czy portfela, a nawet wypadku, gdy chodnikiem pędził nierozważny motocyklista…
Pefo najlepszy przyjacielu… towarzyszyłeś mi zawsze wierny, niezastąpiony, zawsze gotowy dać mi wszystko z siebie, całe swoje uczucie…
Pragnę Ci podziękować za to, że nigdy się nie poddałeś i do samego końca dzielnie walczyłeś o swoje życie – wiem, że nigdy nie spotkam drugiej istoty, która będzie miała tak silną wolę życia...
Gdy ponad rok temu w listopadzie po szczegółowej tomografii komputerowej czaszki po raz pierwszy usłyszałam druzgocącą wiadomość, że zostało Ci dwa miesiące życia do pół roku w wariancie bardzo optymistycznym świat mi się zawalił… Do dziś pamiętam jak bardzo się bałam, że Cię stracę…
ale spotkaliśmy na swojej drodze wyjątkowego lekarza, lekarza z powołaniem, któremu zaufaliśmy i z którym wspólnie podjęliśmy walkę, choć wiedzieliśmy, że z tego nie wyjdziesz… Mimo, że w końcowym rozrachunku choroba Cię pokonała, Ty pokazałeś wszystkim jak bardzo chcesz żyć.., jak wielką wolę życia masz w sobie…, dziękuję Ci za to... to wielka lekcja walki, a jednocześnie pokory wobec tego, co nieuniknione… Do końca razem z lekarzem robiliśmy wszystko, abyś mógł czerpać z życia, zachowując jak największy jego komfort.... Jednak przyszedł moment, w którym wiedzieliśmy, że już nie jesteśmy w stanie zrobić nic, że nasze opcje się wyczerpały... Całe szczęście do końca udało się nam Cię zabezpieczyć przed bólem i dzięki temu do ostatniego tchnienia chodziłeś z merdającym ogonem i błyskiem w oczach… Do samego końca kochałeś spacery po trawnikach...
Pragnę Ci podziękować, że tak odważnie walczyłeś z nami o swoje życie, że dawałeś wszystko przy sobie zrobić i dzielnie znosiłeś badania, zabiegi, operacje i podawane tony leków w zastrzykach i ampułkach, niezliczoną ilość razy dziennie wycierany pyszczek i nosek…
Podziękować za tą wielką lekcję życia… za siłę i wolę walki do końca… w swojej chorobie pokazałeś i nauczyłeś, że nie zawsze wszystko, co na takie wygląda w rzeczywistości takim jest… Ty mimo, że wizualnie wyglądałeś źle dzięki mądremu prowadzeniu przez lekarza, szybkim jego reakcjom i właściwemu doborowi leków czułeś się dobrze… niestety znacznie łatwiej ludziom jest oceniać niż zrozumieć, dlatego niejednokrotnie musieliśmy też stawiać czoło innym…
Nieustraszony wojowniku…
Dziękuję, że zawsze przy mnie byłeś… Dziękuję że pokazałaś, jak można czerpać z życia, nawet gdy jest trudno… Dziękuję, że towarzyszyłeś mi przez tyle lat... to było najpiękniejszych i najlepszych osiem lat mojego życia…
Pragnę Cię też przeprosić, przeprosić za to, że mi się nie udało, że mimo wszystkiego, co wspólnie z lekarzem czyniliśmy musiałeś odejść przez chorobę…, przeprosić za ostatni dzień, że był tak beznadziejny, że zawiodłam Cię na ostatniej prostej, kiedy powinnam być najbardziej silna dla Ciebie...
Gdziekolwiek teraz jesteś, pamiętaj, abyś zawsze był radosny i merdał ogonkiem, pamiętaj, że dla mnie zawsze byłeś i pozostaniesz najlepszym i najukochańszym przyjacielem… wiedz, że zawsze byłeś dla mnie najważniejszy i będziesz w moim sercu i pamięci do końca moich dni…
Pragnę też podziękować wszystkim, którzy nas wspierali w nierównej walce o Ciebie:
Fundacji Dogiq – Prezes Anecie Nagórskiej-Graboś i Viceprezes Katarzynie Pytkowskiej od, których wszystko się zaczęło, za trafny dobór charaktelorogiczny i wyszkolenie Pefo, za wieloletnie wsparcie
i fachową pomoc,
Grupie Kapitałowej Vectra - Twojemu sponsorowi – Panu Janowi Piotrowskiemu i Tomaszowi Żurańskiemu, dzięki którym mogliśmy być razem i którzy wspierali nas w kosztach Twojego leczenia. Panu Janowi Piotrowskiemu dziękujemy za wsparcie i ciepłe słowa….
Panu Michałowi Jankowskiemu –Twojemu lekarzowi za profesjonalną opiekę medyczną, wsparcie i okazane serce…
Wszystkim osobom, które poprzez udział w zrzutce i aukcji charytatywnej wsparły finansowo Twoje leczenie…
Najbliższej rodzinie za pomoc i wsparcie w opiece nad Pefo…
Pani Annie Luchcińskiej i Panu Tomaszowi Piotrkowiczowi – moim przełożonym z pracy za cierpliwość, zrozumienie i wsparcie…
Współpracownikom Pani Karolinie Krzepinie-Kropidłowskiej, Pani Justynie Szymczuk, Pani Edycie Szegidewicz, Pani Annie Pietrzyk, Pani Dorocie Gawerskiej, Pani Ewie Zalewskiej za pomoc i zastępstwo….
Pani Joli Glowce za towarzyszenie nam od samego początku naszej drogi kiedy się poznawaliśmy w Katowicach, przez wsparcie i obecność w trudnych chwilach choroby, aż do samego końca…
Paniom Justynie i Zuzannie Borończuk za gościnę, zapewnienie noclegu i wsparcie podczas pierwszej operacji Pefo i zawsze kiedy zajeżdżaliśmy do Katowic…
Państwu Dorocie i Piotrowi Luter, Pani Justynie Szymczuk, Pani Annie Piotrkowicz, Pani Iwonie Stachowiak za podwózkę i transport samochodowy…
Pani Ewie Chronowskiej za fachową pomoc, wsparcie i otuchę na tej trudnej drodze…
Pani Annie Dobkowskiej, Pani Agacie Schilf, Pani Annie Urbańskiej i Pani Lidce Poruczek-Jabłońskiej za wsparcie, otuchę na tej niełatwej drodze…
Pani Katarzynie Bierzanowskiej za organizację i czuwanie nad przebiegiem zrzutki i licytacji…
Pani Beacie i Dagmarze Wilmanowicz za obecność, wsparcie i pomoc…
Pani Renacie Kubiak, Państwu Katarzynie i Adamowi Pytkowskim, Pani Adzie Nosarzewskiej i Pani Renacie Rodzik za to, że mimo dużej odległości i konieczności pokonania niekiedy setek kilometrów, w tym pędzie życia potrafili znaleźć czas, by w trudnym i długim okresie choroby, wesprzeć nas swoją fizyczną obecnością… tak bardzo potrzebną…
Pefo na zawsze pozostaniesz w moim sercu i pamięci…








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz